sobota, 13 grudnia 2008

Na koniec swiata...


Przejazd na kraniec swiata z Trelew przelecial nam mniej wiecej o tydzien szybciej niz planowalismy. apotkalismy na swojej drodze bardzo nieturystyczne miejscowosci. Comodoro Rivadavia - 140 tysieczne miasto, ktore rozwinelo sie w 1907 roku po odkryciu zloz ropy naftowej, mialo byc naszym przystankiem na mniej wiecej 3 dni, tym bardziej, ze wielu Polakow jeszcze przed wojna zjechalo do tego miejsca i mielibysmy okazje spotkac sie z Polonia. Jednak Dom Polski otwarty jest tylko w poniedzialki i czwartki. Byl poniedzialek, ale niestety dzien swiateczny w Argentynie, wiec pocalowalibysmy klamke - jakby byla (patrz: zdjecie powyzej). Do czwartku nie czekalismy, poniewaz w Comodoro nie ma ani campingow, ani hosteli, a ceny jakie zaoferowali nam za noclegi, przekonaly nas do szybkiej ewakuacji. Przejechalismy do Caleta Olivia, ktora okazala sie niestety zapadla dziura, a camping wygladal jakby tylko samobojcy hcieli sie na nim zatrzymywac. W recepcji podstarzaly, wytatuowany macho w ciemnych okularach, nogi zalozone na biurko. Na pytanie o cene noclegu najpierw oglada nas z gory na dol i z powrotem i rzuca cene z kosmosu. Z campingu wracamy jeszcze szybciej niz na niego przyjechalismy. Jeszcze tej samej nocy jedziemy do Río Gallegos. Decyzja byla szybka i konieczna, niestety tym sposobem omijamy Monumento Natural Bosques Petrificados, ale za bardzo nie mamy wyjscia. Po prostu nie czujemy sie tu dobrze i bezpiecznie. W Río Gallegos sytuacja jest nieco lepsza, gdyz jest to miejsce, do ktorego zjezdza sie wiele turystow. Co prawda nie wychodza przewaznie poza dworzec, tylko przesiadaja sie w autokary do El Calafate lub Ushuaia, ale zawsze widok innego backpackera podnosi na duchu. Dobe koczujemy na dworcu (obok na szczescie jest Carrefour) i z rana wyruszamy na kraniec swiata.


Przeprawa przez Ciesnine Magellana.


Ushuaia wita nas zaskakujaco dobra pogoda. Piekne widoki. Pierwsza noc spedzamy u Argentynczyka z Hospitality Club, nastepnego dnia przenosimy sie na pobliski camping, ktory od razu przypada nam do gustu. Czujemy sie na nim, jak w domu. Spotykamy tez znajomych, ktorych poznalismy w Puerto Piramides.


Ziemia Ognista zaskoczyla nas pieknem krajobrazu, bogactwem przyrody. A nawet nie mielismy okazji zobaczyc najciekawszych zakatkow Parku Narodowego Tierra del Fuego. Postanowilismy spedzic tutaj swieta i powitac Nowy Rok.


Nasz kacik z pieknym widokiem na miasto.


Ushuaia. Na kazdym kroku chwali sie swoim polozeniem i bliskoscia do Antarktydy.